Za czym tęskni Brazylijczyk? Kiedy wkrada się saudade...

Pappa Gringa lubi Polskę. Spoko znosi niskie temperatury (poza dłońmi, na dłonie nie mamy sposobu), już nie ma odruchów wymiotnych na widok kiszonej kapusty i przyzwyczaił się, że zimą prawie nie ma słońca (tzn. "siedem miesięcy w roku").  W przerwie na lunch zajada pierogi (tylko te z mięsem...) i nie oczekuje już, że w każdym sklepie będą go witać uśmiechem...

Ale od czasu do czasu, do serduszka Pappy Gringa wkrada się "saudade"...

Saudade, jest uczuciem, którego do końca nie da się wyjaśnić. W rankingu na "Najbardziej nieprzetłumaczalne słowa świata", saudade zajęło siódme miejsce. Można je określić jako uczucie pustki, czegoś czego brakuje w naszym życiu, za czym tęsknimy, ale nie możemy do tego wrócić. Tęsknota, osamotnienie, nostalgia, wspomnienie, za którym tęsknimy... Mieszanka straty, pustki, braku czegoś, odległości i miłości. Wiele różnych słów, ale żadne nie oddadzą dokładnie tego czym jest saudade.

Pierwsze użycia tego słowa pojawiają się już w XIII wieku, ale powszechnie uważa się, że weszło do języka portugalskiego w okresie Wielkich Odkryć. Kobiety i dzieci pozostające w domu, marynarze na morzu i świadomość tego, że powrót może wcale nie nastąpić - idealne warunki dla saudade.

Jeżeli chcielibyście posłuchać muzyki w temacie saudade, to Portugalczycy szczycą się swoim "fado". Fado mówi o tęsknocie za ukochaną (kobieta, morze, miasto), tęsknotą za czymś utraconym i bólu z tym związanym, tęsknotą za przeszłością, która już nie powróci. 

Na Wyspach Zielonego Przylądka (ach, dokąd ci Portugalczycy nie dopłynęli...) o saudade (sodade) możecie posłuchać w wykonaniu Cesarii Evory, mistrzyni o niepowtarzalnym głosie:


No tak... To już skoro wiemy, czym mniej więcej jest ta nieopisana tęsknota, możemy wrócić do Pappy Gringa...

Tęskno mu od czasu do czasu. Polska jest super, ale są takie rzeczy, zapachy i smaki, których nie da się powtórzyć. Jeżeli więc macie znajomego Brazylijczyka, który dawno nie postawił nogi w Brazylii, a chcielibyście zrobić mu niespodziankę i pomóc w "zabiciu" tęsknoty (matar saudade)... ta lista może się wam przydać.

  1.  Pao de queijo. Musi być na pierwszym miejscu. Nie ma drugiego takiego smaku. Nawet w brazylijskiej knajpie prowadzonej przez brazylijskiego kucharza (w Polsce) nie podadzą takich cudnych aromatycznych serowych bułeczek jak w Brazylii. Można zakupić mieszankę do robienia "pao de queijo", i owszem, ale nie będzie to to samo... choć lepszy rydz niż nic, jak powiadają... Pappa Gringa sam robi od czasu do czasu, kiedy saudade nadciąga ze wzmożoną siłą. Jego pao de queijo są pyszne, ale jednak "nie takie"... (kupisz tu, lub tu)
  2. Guarana Antarctica. W Brazylii na każdej imprezie stoi przynajmniej 5 butelek napojów gazowanych, wśród nich ZAWSZE narodowa duma i chluba - Guarana Antarctica. Jest ona słodka, pełna orzeźwiających bąbelków, pobudzającego ekstraktu z owoców guarany... W sam raz do popicia pao de queijo czy pizzy... (kupisz tu)
     
     
  3. Acai (czytaj asajiiiii). Ale nie tam jakiś proszek. Zmrożona miseczka zmiksowanych jagód acai z bananem i sokiem z guarany, dobra na ochłodzenie każdego gorącego dnia... Cóż za cudne wspomnienie, dla mnie też. Małych restauracyjek, w których podają acai w Polsce nie ma, ale czasami na sobotnie śniadanie zamawiam gotową mieszankę acai. Próbowałam kiedyś zamawiać samą pulpę, ale nie umiałam pozbyć się smaku ziemi (tak właśnie smakuje mi czyste acai). Zrezygnowałam więc i od święta zajadamy się małą porcyjką (CENY!!!!) przepysznego acai... (kupisz tu, lub tu)
  4. Cachaca. Pappa Gringa nie jest z tych pijących, raz od wielkiego dzwona otworzy piwo, którego i tak nie dopije. Ale... ALE! od czasu do czasu... saudade... sami rozumiecie - trzeba się napić. A wtedy lubi mieć przy sobie butelkę cachacy, żeby przygotować caipirinhę (przeczytasz o niej tu). Kiedyś w Polsce bardzo ciężko było cachace dostać, a przy tym nie stracić całej pensji. Dzisiaj nie jest już tak trudno, a i ceny znormalniały. Zestaw do dobrego drinka znajdziecie tu.
  5. Czekoladki BIS. Nikt nie umie wytłumaczyć mi ich fenomenu, poza tym, że to "smak dzieciństwa". Dla mnie zwykły wafelek w niewielkim formacie, ale dla Pappy Gringa to przysmak nad przysmakami. Choć odkąd odkrył Torcik Wedlowski to trochę mniej, bo to taki BIS gigant...(kupisz tu)
  6. Picanha. Hmm... wiele razy Pappa Gringa próbował wytłumaczyć o jaką część krowy chodzi, ale w Polsce po prostu... no nie ma takich krów. Picanhę podobno ktoś sprowadza, także w "Kumakach" czasami jest, ale ogólnie... takiego delikatnego i kruchego wołowego mięsa to u nas niet. 
  7. Ciasto marchewkowe. Ale nie takie z kremem i aromatycznymi przyprawami piernikowymi, nie, nie. Takie "prawdziwe", brazylijskie. Z gęstą polewą czekoladową na bazie mleka skondensowanego. O takie to robi tylko dla nas Tia (ciocia) Gringa, która przyjechała do nas poznać małe Gringoty i pozwiedzać Polskę.
  8. Brigadeiro. Brazylijski "brygadzista", to mała czekoladowa kulka na bazie mleka skondensowanego. Słodkie, baaaaardzo słodkie, jak wszystkie brazylijskie słodycze. Najlepsze tylko te, które zrobi Tia Gringa...

Są jeszcze takie rzeczy, za którymi Pappa Gringo nie tęskni, ale tęsknię ja. Pacoca (słodycze zrobione z orzeszków ziemnych), Goiabada (marmolada z guawy), czy tapioka (naleśniki z mąki z manioku) albo woda z kokosa (choć ostatnio całkiem niezłą i bez dodatków wyhaczyłam w Lidlu, ale to i tak nie to samo). Z sentymentu zjem czasem ryż z fasolą (zwłaszcza przygotowany przez Bisavo -prababcia- Gringa, kiedy "wpada" z wizytą). Ale pao de queijo... Po pao de queijo to musimy polecieć do Brazylii.

Lista sprawdzonych przez nas sklepów:

Nie sprawdzaliśmy, ale możecie jest guarana i pao de queijo:

Pozdrawiamy zajadając jedyne prawdziwe ciasto marchewkowe. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małżeństwo z Brazylijczykiem w Brazylii - procedury

Bezpieczna podróż po Brazylii

Moje wielkie brazylijskie wesele - Pousada Kumaki