"Banany w rytmie samby - kuchnia brazylijska", Elżbieta Reis. Podróże przez Brazylię - część IV. Rio de Janeiro
Rio de Janeiro jest w zasadzie wizytówką Brazylii. Niegdyś stolica Brazylii, rokrocznie nadal przyciąga tłumy turystów, nie tylko w Karnawale. Rio znają wszyscy. Najczęściej kojarzy się z sambą, plażami i piłką nożną. Ach te stereotypy...
O moim pobycie w Rio możecie poczytać także tu:
Carpe diem... czyli dlaczego w Brazylii nie da się pisać
Rio de Janeiro / Copacabana, Floresta da Tijuca
Rio de Janeiro / Lapa i centrum
Rio de Janeiro I / Copacabana, Ipanema, Leblon
Stan Rio de Janeiro jest jednym z najmniejszych z brazylijskich stanów (24 miejsce). Wielkością przypomina Szwajacarię, zajmuje 43 780km2 powierzchni. Jest przy tym jednym ze stanów najbogatszych, wysokość dochodów plasuje się na trzecim miejscu w kraju, tuż za Dystryktem Federalnym i Sao Paulo.
Podróż Pani Elżbiety przez stan RJ zaczęła się na południu, w Paraty (inna pisownia Parati), które przyciąga kolonialną architekturą oraz langustami pieczonymi w serowym sosie, a także cachaca z miejscowej gorzelni.
Mi do Parati nie udało się trafić, ale wiele osób bardzo polecało mi odwiedzenie tego miasteczka, w tym jeden z moich profesorów na Wydziale Architektury na Uniwersytecie w Brasilii.
Rio de Janeiro (miasto), autorka opisała jako typowo turystyczne, pełne restauracji francuskich, niemieckich, greckich, włoskich i wielu innych. Trudno jest tam trafić na kuchnię brazylijską, nie mówiąc już o kuchni typowej dla RJ. Są oczywiście Churrascarie, czy miejsca w których można było zjeść dania np. z Bahii, ale według Pani Elżbiety, jest to raczej margines.
Sama kuchnia właściwa dla RJ jest wieloletnią adaptacją kuchni portugalskiej, wpływy Portugalczyków zawsze były w RJ bardzo silne.
Jednym z najbardziej tradycyjnych dań jest Feijoada, która serwowana w soboty, stanowi swego rodzaju rytuał. Autorka opisuje danie następująco:
"Jest to danie z czarnej fasoli z dodatkiem mięsa wieprzowego, wołowych ozorów, boczku wędzonego i nieodzownych świńskich solonych uszu, ogonów i nóżek."
Do takiej bazy mięsnej dokładamy jeszcze czarną fasolę, natkę pietruszki i pieprz malagueta. Danie jedzone jest z ryżem i farofą (mączka z manioku z przyprawami).
Feijoada do dzisiaj jest serwowana najczęściej w soboty, chociaż w niektórych miejscach można ją zamówić przez okrągły tydzień.
Innym daniem typowo "carioca" (rio-de-janeirowskie?) jest picadinho. Autorka opisuje je jako "zasmażane z pomidorami mielone mięso wołowe i wieprzowe". Jest ono doprawione oliwkami, jajkiem i ostrymi przyprawami. Jest daniem szybkim i łatwym w przygotowaniu.
W książce pojawia się wzmianka o brazylijskich słodyczach, nie są one jednak typowe dla RJ, a pochodzą z różnych stanów, lub są traktowane ogólnie jako kuchnia brazylijska. Są to między innymi słynne "brigadeiros" czy "beijinhos". Pani Elżbieta tłumaczy ich nazwy, i są to np.: Oczy Mulatki, Oko Teściowej, Całuski, Czekoladowy Brygadier. Słodycze te są nadal bardzo popularne, pojawiają się na ślubach, chrzcinach, urodzinach.
Od lewej, naszej produkcji: brigadeiros, cajuzinhos, beijinhos.
Autorka pisze o miłości "cariocas" (mieszkańcy RJ) do biszkoptów robionych z polvilho (mąka z manioku) lub z mączki rośliny zwanej araruta. Dzisiaj jednym z najpopularniejszych jest ciasteczko/ biszkopcik GLOBO, który wraz z pitą herbatą mate z jednorazowego kubka, stanowi obowiązkowy punkt programu plażowania. Mówi się, że być w Rio i nie zjeść GLOBO i popić mate, to jakby w ogóle Rio nie poznać.
Na koniec, Pani Elżbieta pisze o tym, że "nikt tyle co cariocas nie wypija cafezinho". Małe i szybkie espresso, podobnie jak w Portugalii, pije się w każdych okolicznościach i o każdej porze dnia.
Rio mnie odurzyło. Byłam w nim zakochana od pierwszej chwili, chłonęłam wszystko co mi dało. A dało morze acai, okropnie słodkiej mate, shake'a ovomaltine, guaranę i kilka słabych piw.
Feijoady spróbowałam dopiero w Brasilii, kiedy razem z Pappą Gringa odwiedzaliśmy jego znajomych (na 100% była to sobota). Jakoś zawsze przerażały mnie te wszystkie ozory. Okazała sie jednak naprawdę dobra. Natomiast słodkich brazylijskich kuleczek najedliśmy się aż za wiele, ciocia Pappy Gringa robiła je na zamówienia. Brigadeiros i beijinhos bywały u nas przynajmniej raz w tygodniu. W Polsce robimy je sami, nasza rodzina polubiła szczególnie "cajuzinho", robione z mleka skondensowanego, fistaszków i obtaczane w cukrze trzcinowym.
W Internecie można znaleźć różnego rodzaju zestawienia TOP X (5,10,15) kuchni z RJ. Jeżeli jesteście zainteresowani, możecie zerknąć do:
10 principais pratos da culinária cariocaO moim pobycie w Rio możecie poczytać także tu:
Carpe diem... czyli dlaczego w Brazylii nie da się pisać
Rio de Janeiro / Copacabana, Floresta da Tijuca
Rio de Janeiro / Lapa i centrum
Rio de Janeiro I / Copacabana, Ipanema, Leblon
Więcej zdjęć z mojej podróży znajdziecie na Facebook'u.
Komentarze
Prześlij komentarz