Historia mieszkalnictwa w Brazylii. Część I.

Kłopot z Indianami jest taki, że nie pochodzą z Indii.


***

W XV-XIX wieku w Europie ludzie porzucali swoje rodzinne wioski i ruszali do miast w poszukiwaniu lepszego życia. Migrowali na tereny bardziej zurbanizowane, dające większe możliwości, szanse na przetrwanie zim i nieurodzajów.  
W tym samym czasie, na terenach obejmujących dzisiejszą Brazylię, rdzenna ludność nie pakowała dobytku (bo go nie miała i nie potrzebowała), a uciekała w interior. Byle dalej od miast okrutnych Europejczyków, Białego Człowieka, jego chorób i przemocy.

Kontakt z Europejczykiem był dla Indianina najczęściej kontaktem zabójczym. Jeżeli nie zabił go pocisk czy miecz, bardzo często zabijała go choroba przywieziona ze Starego Kontynentu, przeciwko której Indianin nie posiadał nawet minimalnej odporności. Odra, gruźlica, ospa dziesiątkowały plemiona Indiańskie szybciej niż jakakolwiek broń.

Europejczycy zakładali miasta głównie w strefie brzegowej. Wzdłuż całego wybrzeża powstawały duże porty, mogące wypuścić ogromne statki, wyładowane po brzegi trzciną cukrową, drewnem fernambukowym (pau-brasil, czerwony barwnik!) i amazońskimi cudami. A w drugą stronę - przyjąć rozładunek z Afryki. Miliony niewolników.
Indianie z ludów Tupi, zamieszkujący te strefy byli włączani w europejskie "programy robotnicze", ginęli lub uciekali. Wgłąb, w puszczę, w interior. Byle dalej od Białego Człowieka. Mogli tam założyć nowe osady lub trafić na osady jezuickie, które zajmowały się katechizacją i "cywilizowaniem" ludności rdzennej.

Povo da terra, ludy ziemi, zamieszkujący tereny Brazylii były niezwykle zróżnicowane. Nie było jednego typu wioski, jednego typu domu czy chaty. Plemiona tworzyły struktury semi-indywidualne (jedna rodzina - jedna chata), ale także kolektywne (jedna wioska - jedna wspólna, ogromna chata dochodząca do 40 m średnicy). Chaty (ocas) zrobione najczęściej z drewna i bambusa miały więc przeróżne wymiary i kształty, dostosowane do klimatu i sposobu funkcjonowania danej społeczności. Na zimnym południu chaty były częściowo zagłębione w ziemi, nie posiadały żadnych okien - wszystko po to aby jak najlepiej zabezpieczyć się przed zimnem. Na gorącej północy spotyka się ocas zupełnie otwarte, bez ścian i przegród - tworzące jedynie zabezpieczenie przed piekącym słońcem. W miejscach zagrożonych okresowymi powodziami, występowały (i nadal występują) chaty budowane na palach z funkcją mieszkalną znajdującą się kilka metrów nad ziemią. 

Napływający misjonarze szybko pojęli, jak bardzo Indianin jest przestrzennie zorientowany w kierunku centrum wioski. Życie publiczne toczyło się na placach, w kierunku których zwrócone były wszystkie chaty. Niby nic, a jednak krzyż postawiony dokładnie na środku placu sprawiał, że Indianin łatwiej oswajał się z nową indoktrynacją. Jezuici krok po kroku przekształcali "dzikusów" w amerykańską wersję bogobojnego Europejczyka. Europejski styl życia był jedynym właściwym. Indianie musieli się przystosować. Albo odejść.  

***

Portugalczycy przywieźli do Brazylii nowe sposoby budowania, nowe pomysły na organizację wiosek i domostw. Casa colonial, dom kolonialny, był wypadkową europejskiego doświadczenia i wiedzy oraz lokalnych warunków. W chatach pojawiają się okna, drobne elementy zdobiące, przydomowe ogródki i sady (pełne mangueiras, bananeiras). Budowane przy plantacjach domy posiadały nieraz wewnętrzne ogródki, utrzymujące względną wilgoć i zapewniające odpowiednią wentylację w okresach suszy. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małżeństwo z Brazylijczykiem w Brazylii - procedury

Bezpieczna podróż po Brazylii

Moje wielkie brazylijskie wesele - Pousada Kumaki