Nie jest łatwo być cudzoziemcem w Polsce - Pappa Gringo i Urząd Wojewódzki
Wpadliśmy z Pappą Gringiem w kłopociki.
Pobraliśmy się w Brazylii. Duży błąd. Duuuuuży błąd!
Gdybyśmy w tej Brazylii zostali, kłopocików by nie było. Ale, EH! postanowiliśmy przenieść się do Polski, co by Mały Gringo poznał wszystkie cztery pory roku i smak pierogów.
Kłopociki zaczęły się kiedy postanowiliśmy zalegalizować pobyt Pappy Gringa na terenie Polski.
Po pierwsze - transkrypcja aktu małżeństwa z Brazylii. Trochę trwało w USC w Gdańsku, ale po miesiącu sprawa była załatwiona. Pozamiatane.
Po drugie - Urząd Wojewódzki, Oddział ds. Cudzoziemców. W ubiegłym roku sytuacja wyglądała tak:
Gigantyczne kolejki przed Oddziałem ds. Cudzoziemców w Gdańsku
Sprawa, która powinna trwać około miesiąca, przeciągnęła się do dwóch, i ponoć byliśmy jednymi z tych szczęśliwców, którzy otrzymali decyzje na pobyt w czasie "błyskawicznym".
Następnie należało w UW odebrać kartę pobytu, co zajęło nam kolejny dzień, walkę z listami obywatelskimi, i stanie pod urzędem od 6 rano, żeby udało się w ogóle pobrać numerek. Ale udało się. Odebraliśmy Kartę Pobytu Tymczasowego ważną 1 ROK.
Przy odbieraniu Karty pani w okienku zasugerowała nam, żeby po przedłużenie Karty zgłosić się już 2 miesiące przed upływem ważności, bo procedury trwają, więc lepiej być wcześniej.
Międzyczasie w UW było tak:
Kłótnie cudzoziemców w urzędzie wojewódzkim
W związku z czym Urząd w końcu wszedł w XXI wiek i udostępnił internetowy system rezerwacji wizyt.
Brzmi fantastycznie, wreszcie będzie można w cywilizowany sposób zjawić się w Urzędzie, bez przepychanek i kolejek od bladego świtu.
I tu zaczęły się KŁOPOCIKI.
Chcąc na 2,5 miesiąca przed wygaśnięciem Karty, przedłużyć ją na następne 2 lata (Pappa Gringo nadal nie ma prawa do pobytu stałego!), okazało się, że Urząd nie posiada wolnych terminów na ZŁOŻENIE wniosku. Strona Internetowa UW od samego początku krzyczy, że rejestracja na wizytę w Urzędzie WYŁĄCZNIE poprzez system internetowy.
Przeszliśmy każdy dzień kalendarza od teraz do końca kwietnia, i każdy dzień zwracał nam wartość "BRAK TERMINÓW".
Wpadliśmy w panikę. Jak to? Nie jesteśmy w stanie nawet złożyć wniosku w terminie na 2,5 miesiąca przed terminem?
Pappa Gringo zadzwonił do Urzędu, po 19 próbie dodzwonienia się odebrała Pani, która nie mówiła po angielsku. I zamiast przekierować Pappę do kogoś, kto porozumiewa z cudzoziemcami w innym niż polski języku, Pani nalegała na informowanie Pappy w języku polskim. Powodzenia.
W mailu z Urzędu (tu wreszcie plus - Urząd odpowiada na maile!) dowiedzieliśmy się, że wniosek na przedłużenie możemy wysłać pocztą, a następnie ktoś się z nami skontaktuje. Jak długo to potrwa, kiedy będziemy mogli rzeczywiście ZŁOŻYĆ wniosek - zobaczymy.
Póki co - nie będziemy stać w kolejce. Zamiast tego będziemy przebierać nóżkami w domu, licząc na to, że jakoś to będzie, jakoś da się to załatwić, że pomimo BRAKU TERMINÓW i przeciągających się miesiącami procesów rozpatrywania zgłoszeń - Pappa Gringo dostanie magiczny papierek, który pozwoli mu przez następne 2 lata przebywać z Małym Gringiem i zarabiać dydki, co by Małemu Gringu nie skończyły się pieluszki.
Ot, kłopociki. I wstyd przed Pappą Gringiem, bo w Brazylii w dwa tygodnie po ślubie mieliśmy wszystko załatwione i bez problemu otrzymałam kartę pobytu stałego. Taka mała różnica.
Obaczymy co dalej. Stay tuned!
Pobraliśmy się w Brazylii. Duży błąd. Duuuuuży błąd!
Gdybyśmy w tej Brazylii zostali, kłopocików by nie było. Ale, EH! postanowiliśmy przenieść się do Polski, co by Mały Gringo poznał wszystkie cztery pory roku i smak pierogów.
Kłopociki zaczęły się kiedy postanowiliśmy zalegalizować pobyt Pappy Gringa na terenie Polski.
Po pierwsze - transkrypcja aktu małżeństwa z Brazylii. Trochę trwało w USC w Gdańsku, ale po miesiącu sprawa była załatwiona. Pozamiatane.
Po drugie - Urząd Wojewódzki, Oddział ds. Cudzoziemców. W ubiegłym roku sytuacja wyglądała tak:
Gigantyczne kolejki przed Oddziałem ds. Cudzoziemców w Gdańsku
Sprawa, która powinna trwać około miesiąca, przeciągnęła się do dwóch, i ponoć byliśmy jednymi z tych szczęśliwców, którzy otrzymali decyzje na pobyt w czasie "błyskawicznym".
Następnie należało w UW odebrać kartę pobytu, co zajęło nam kolejny dzień, walkę z listami obywatelskimi, i stanie pod urzędem od 6 rano, żeby udało się w ogóle pobrać numerek. Ale udało się. Odebraliśmy Kartę Pobytu Tymczasowego ważną 1 ROK.
Przy odbieraniu Karty pani w okienku zasugerowała nam, żeby po przedłużenie Karty zgłosić się już 2 miesiące przed upływem ważności, bo procedury trwają, więc lepiej być wcześniej.
Międzyczasie w UW było tak:
Kłótnie cudzoziemców w urzędzie wojewódzkim
W związku z czym Urząd w końcu wszedł w XXI wiek i udostępnił internetowy system rezerwacji wizyt.
Brzmi fantastycznie, wreszcie będzie można w cywilizowany sposób zjawić się w Urzędzie, bez przepychanek i kolejek od bladego świtu.
I tu zaczęły się KŁOPOCIKI.
Chcąc na 2,5 miesiąca przed wygaśnięciem Karty, przedłużyć ją na następne 2 lata (Pappa Gringo nadal nie ma prawa do pobytu stałego!), okazało się, że Urząd nie posiada wolnych terminów na ZŁOŻENIE wniosku. Strona Internetowa UW od samego początku krzyczy, że rejestracja na wizytę w Urzędzie WYŁĄCZNIE poprzez system internetowy.
Przeszliśmy każdy dzień kalendarza od teraz do końca kwietnia, i każdy dzień zwracał nam wartość "BRAK TERMINÓW".
Wpadliśmy w panikę. Jak to? Nie jesteśmy w stanie nawet złożyć wniosku w terminie na 2,5 miesiąca przed terminem?
Pappa Gringo zadzwonił do Urzędu, po 19 próbie dodzwonienia się odebrała Pani, która nie mówiła po angielsku. I zamiast przekierować Pappę do kogoś, kto porozumiewa z cudzoziemcami w innym niż polski języku, Pani nalegała na informowanie Pappy w języku polskim. Powodzenia.
W mailu z Urzędu (tu wreszcie plus - Urząd odpowiada na maile!) dowiedzieliśmy się, że wniosek na przedłużenie możemy wysłać pocztą, a następnie ktoś się z nami skontaktuje. Jak długo to potrwa, kiedy będziemy mogli rzeczywiście ZŁOŻYĆ wniosek - zobaczymy.
Póki co - nie będziemy stać w kolejce. Zamiast tego będziemy przebierać nóżkami w domu, licząc na to, że jakoś to będzie, jakoś da się to załatwić, że pomimo BRAKU TERMINÓW i przeciągających się miesiącami procesów rozpatrywania zgłoszeń - Pappa Gringo dostanie magiczny papierek, który pozwoli mu przez następne 2 lata przebywać z Małym Gringiem i zarabiać dydki, co by Małemu Gringu nie skończyły się pieluszki.
Ot, kłopociki. I wstyd przed Pappą Gringiem, bo w Brazylii w dwa tygodnie po ślubie mieliśmy wszystko załatwione i bez problemu otrzymałam kartę pobytu stałego. Taka mała różnica.
Obaczymy co dalej. Stay tuned!
Komentarze
Prześlij komentarz