Jak nie zwiedzać Brazylii

Wybierając się w podróż po Europie, zazwyczaj wybierałam miasta. Bo w Europie wszędzie są miasta. Prosta sprawa. Lotnisko, metro, autobus, jakieś muzeum, trochę ciekawej architektury, ciekawa historia, tona inspiracji i nowe doświadczenia. Na parę dni, albo na szybki weekend. Jadąc po raz pierwszy do Hiszpanii nie trafię najpierw do Parku Krajobrazowego - pojadę do Barcelony, Madrytu, może Walencji. Pójdę na główny plac, wejdę na najwyższą wieżę, wstąpię do katedry, zjem na lokalnym targu, nie pójdę na corridę, ale wydam pieniądze na magnesiki na lodówkę. Wyślę pocztówkę, trzasnę milion zdjęć, zrobię masę kilometrów w nogach, na koniec dnia wrócę do ho(s)telu, spakuję się i wrócę do domu. Urbo turbo zwiedzanie, trochę na zaliczanie. UrboEuropa. Wszystko blisko, wszystko przystępne i proste. Trzeba tylko chcieć.



W Brazylii urbanistyczne zwiedzanie na europejską modłę jest na dłuższą metę w zasadzie bez sensu. Jakiś czas zajęło mi, zanim zrozumiałam, że "urboturyzm", city-breaki, zwiedzanie jakie znam z Europy, w Brazylii się nie sprawdzi. Z wielu powodów.

Planując podróż w ubiegłym roku, zakładałam po kilka dni na każde miasto do którego miałam trafić. Campinas, Rio de Janeiro, Brasilia, Recife, Salvador, Sao Paulo. Założyłam, że samotna podróż po Brazylii musi zacząć się od miast. Gdy pytałam moją przyjaciółkę Raquel z Campinas ile czasu powinnam sobie zarezerwować na takie i takie miejsce, mówiła: "maksymalnie dwa dni, tam nic nie ma". Często się myliła, nie doceniając walorów niektórych miejsc, ale jej opinia ze mną została i wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego turystyka miejska w Brazylii po prostu nie działa. 

Campinas było dla mnie pierwszym zderzeniem z brazylijską szarą miejską rzeczywistością. Smutne, brudne, niebezpieczne. Tu na światłach blokujemy drzwi w samochodzie, bo są napady. Tu nie zostawiamy samochodu, bo kradną. Wieczorem nie ma co ze sobą zrobić i gdzie pójść, bo... bo nic nie ma. Zostają wypady za miasto. 




Rio de Janeiro

Rio de Janeiro słynie z plaż, Jezuska, faweli i szkół samby. Jeden dzień na Copacabanie lub Ipanemie, jeden dzień z duszą na ramieniu w jednej z faweli, jeden dzień na wspinaczkę na pomnik Chrystysa, krótki spacer po zabieganym, raczej brudnym centrum. W niektóre miejsca można dostać się metrem, ale tych miejsc jest raczej niewiele, siatka metra jest niewielka (w tej chwili rozrasta się na Igrzyska Olimpijskie 2016). Pozostaje podróż autobusem. Dla mnie, przyzwyczajonej do konkretnych i czytelnych europejskich rozkładów jazdy, przejażdżka autobusem po Rio okazała się niezwykłą przygodą. Nie wiadomo co jeździ gdzie, dokąd dojeżdża, kiedy wyrusza, właściwie nie wiadomo nic. Należy czekać na jednym z przystanków i mieć nadzieję, że akurat tędy przejedzie autobus, który, może, mooooooooże, dojedzie mniej więcej tam gdzie byśmy chcieli. Ale Rio warte jest zachodu, bo jest w nim coś nieokreślenie przyciągającego. Czy jest to powiew oceanicznej bryzy, woda z młodego kokosa popijana o zachodzie słońca, czy wszechobecne dzieciaki pykające w gałę... nie wiem. Ale Rio wciąga. Kropka.



Brasilia

Brasilia jest tworem samym w sobie, miastem z niezwykłą historią, Dziedzictwem Światowym uznanym przez UNESCO, którego nie da się zwiedzać bez uczucia frustracji i desperacji. Miasto jest cudowne, ale bycie w nim przyjezdnym, obcym bez samochodu, sprawia, że ładujemy się albo w koszmar przemieszczania pieszo (w mieście zbudowanym dla samochodów, pieszy jest traktowany jako III kategoria, brakuje przejść, chodniki są w fatalnym stanie, albo w ogóle ich nie ma), lub - próbujemy przemieścić się autobusem, który - tak jak i w Rio - jest kompletną zagadką i przygodą w nieznane. 


  Recife, Boa Viagem
Olinda
Porto de Galinhas

Recife jest nazywane brazylijską Wenecją, ale kto był w Wenecji, w Recife srogo się rozczaruje. Tam niech Pani sama nie idzie, bo niebezpiecznie. Tam niech Pani nie wchodzi, bo kradną. Tam niech Pani nie jedzie, bo to daleko i nie ma ścieżek. Wbrew wszystkiemu wsiadłam na rower i pojechałam do Olindy, wysiadłam z metra w środku niczego, i przeszłam przez centrum w niedzielę, czyli wtedy kiedy się tam nie chodzi, bo nie ma tam ludzi. W Recife jest kilka muzeów, ale największą atrakcję i tak stanowią plaże, w tym nie tak dalekie Porto de Galinhas. 


Salvador 
Salvador 
Praia da Forte

Salvador posiada przepiękną starówkę, gdyby tylko ktoś naprawdę o nią zadbał. I gdyby nie wszechobecni naciągacze i nagabywacze. Przechodząc uliczkami centrum Salvadoru, czułam się ciągle obserwowana, ciągle pod obstrzałem, ciągle jako cel. Żeby zapomnieć wsiadłam w samochód ze znajomym Raquel  i pojechaliśmy do Praia da Forte, na jedną z przepięknych pobliskich plaż. 




Sao Paulo

Sao Paulo... Sao Paulo ma piękne muzea, piękne parki, niesamowitą kulturę i najsprawniejszy system metra jaki dotychczas spotkałam w Brazylii (nie byłam jeszcze na południu, gdzie ponoć komunikacja miejska jest na niemieckim poziomie). Jest 100% miastem z wszystkimi jego przypadłościami, zaletami i ułomnościami. A w warunkach brazylijskich, też z podwyższonym odsetkiem przestępstw, kradzieży czy morderstw. Jednak na miejskie zwiedzanie w stylu paryskim czy londyńskim też się nie nadaje. Jest wielkie, przytłaczające, ciasne i pełne niebezpieczeństw. Ale McDonald'sa ponoć dowożą do domu, i o każdej porze dnia i nocy można gdzieś wciągnąć pierogi, baklavę, wursta czy inną musakę. Sao Paulo ma wszystko. Sao Paulo never sleeps.

Europejczyk w Brazylii, taki globtroter żółtodziób jak ja, zupełnie się gubi. Wszystko co znałam dotychczas, wszystkie zasady turystycznej gry, w Brazylii przestają obowiązywać. Zwiedzanie, którego nauczyła mnie przystępna, łatwa i niewielka Europa, w Brazylii po prostu nie działa, nie ma sensu. Nie oznacza to, że nie warto, bo brazylijskie miasta pełne są niezwykłości, ale należy zapomnieć o wszystkim czego nauczyła nas Europa.

Brazylia, kraj, którego dopiero się uczę, posiada miejsca absolutnie niezwykłe. Zatrzęsienie plaż, wodospadów, jaskiń, parków przyrodniczych i krajobrazowych. Brazylia posiada naturę i przyrodę niespotykaną nigdzie w Europie, miejsca cudowne, zapierające dech w piersiach, niezapomniane. Ale nie są to miasta. Z niewielkimi wyjątkami, zwiedzanie Brazylii, poznawanie tego wspaniałego kraju, należy rozpocząć od założenia butów do trekkingu (parki krajobrazowe czy wodospady) lub wskoczenia w japonki (sic!) havaianas (plaże). Nie ma co nawet ruszać tematu Amazonii, która jest miejscem jedynym w swoim rodzaju.

Na liście 30 najważniejszych miejsc do zobaczenia w Ameryce Południowej, Brazylia pojawia się kilka razy. Zaczynamy od Rio de Janeiro, potem pojawiają się wodospady Iguazu (lub Iguaçu) na styku Brazylii, Argentyny i Paragwaju, następnie plaże archipelagu Fernando da Noronha, puszcza amazońska, Ouro Preto (miasto z epoki kolonizacji), Lençois Maranhenses (wydmy i jeziora), oraz Chapada Diamantina (kompleks górski). Plaże, wodospady, góry. 

Spośród kierunków narodowych, Guia Viajar Melhor, ukazuje te najważniejsze, ale mniej turystyczne, z czego tylko ostatni punkt stanowi miasto, reszta to brazylijskie krajobrazy górskie i wodne: 
Cânion do Rio Poti – Piauí
Nobres – Mato Grosso
Parque Nacional de Pacaás Novos – Rondônia
Vale do Itararé – divisa dos estados de São Paulo e Paraná
Galinhos – Rio Grande do Norte
São Francisco do Sul – Santa Catarina



Chapada dos Veadeiros 
Vale da Lua, Chapada dos Veadeiros 

Nie zwiedzajcie Brazylii na sposób europejski. Zapomnijcie o miastach. Zapomnijcie o kamieniach, asfalcie i bruku. W Brazylii, choć może nie wszyscy tutaj tak myślą patrząc na to jak traktowana jest przyroda, liczy się natura. Owoce tak wielkie, że mogłyby zabić, ptaki tak kolorowe, że brakuje słów na określenie poszczególnych barw, krajobrazy tak kosmiczne, że świat mógłby nie istnieć. 

A do tego woda z młodego kokosa, açaí, paçoca i coxinhas. Znaczy się turystyka kulinarna. Czego chcieć więcej?


Region Pirenópolis

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małżeństwo z Brazylijczykiem w Brazylii - procedury

Bezpieczna podróż po Brazylii

Moje wielkie brazylijskie wesele - Pousada Kumaki